Część z Was z pewnością się zastanawiała, gdzież się podziewam, że ostatnio na blogu niewiele się działo? Powodów tego było z pewnością kilka: oprócz obowiązków świeżego tatusia, pandemii a przez to brak wystaw i warsztatów, ale… przede wszystkim postanowiłem być szczęśliwy przez całe życie, czyli założyć ogród.
Chińskie przysłowie mówi, że jeśli chcesz być szczęśliwy przez całe życie – załóż sobie ogród.
I coś w tym jest, chociaż do końca życia mam nadzieję zostało mi trochę czasu, aby sprawdzić prawdziwość tych słów.
Marzenie posiadania własnego ogrodu bonsai towarzyszyło mi od początku dorosłego życia, czyli aktualnie nieco ponad 20 latek. Mieszając jednak w bloku bonsai trzymałem na balkonie, co dla wielu drzewek i dla mnie jako opiekuna było dużym wyzwaniem. Dopiero w okolicach 40-stki pojawiło się światełko w tunelu.
W ubiegłym roku przeprowadziliśmy się z rodzinką do domu, który ma przynależny niewielki ogród. Poprzedni właściciel jednak nie miał „zielonego kciuka” czy jak to się u nas mówi „ręki do roślin”. Generalnie więc ogród był zarośnięty różnymi niepielęgnowanymi nasadzeniami, które akurat w moich oczach nie zyskały akceptacji.
Wiosną w tym roku zacząłem prace od usunięcia starych krzaków i drzewek, które nie pasowały do finalnej koncepcji i nawiezienia całej masy gotowego kompostu, aby poprawić glebę.
Nie usunąłem jednak starego świerku, gdyż uznałem, że tak stare drzewo zasługuje na szacunek i musi zostać uwzględnione w finalnej koncepcji.
Dodatkowo zamontowałem na nim budkę ptaków i mogę powiedzieć, że w tym roku zostałem ojcem chrzestnym małych sikorek. Po wykluciu raczyły mnie piskami przez okres około 2-3 tygodni, poczym wyleciały z gniazda ruszając w świat.
Sama koncepcja zakładała, że ogród będzie łączył w sobie drzewka bonsai oraz pięknie kwitnące kwiaty. Natomiast pod samym świerkiem został utworzony tzw. ogród leśny z roślinek lubiących nieco bardziej suche podłoże i cień / półcień.
Wszystkie drzewka stoją na palach z akacji, które przyciąłem i wkopałem w ziemię. Na samych palach umieściłem również grube akacjowe półki, do których przymocowane są same drzewka. Co do samego poprowadzenia ścieżki przez ogród, wysokości paliów, ich ilości, itp. prowadziliśmy z Kamykiem wiele wiele rozmów. Myślę, że był to ważny element powstawania ogrodu, gdyż dzięki temu oboje dobrze się w nim czujemy.
Muszę Wam powiedzieć, że jak tylko uda mi się wstać wcześnie rano, gdy reszta domu jeszcze śpi, uwielbiam iść do ogródka, pochodzić po mokrej trawie, pooglądać kwiaty, powąchać róże, posłuchać okolicznych ptaków. Jest coś magicznego w tych którkich chwilach przed pracą lub zanim obudzi się Oskar.
Ze względów bezpieczeństwa nie umieszczę tutaj zdjęcia całego ogrodu, który mimo zaszytych w nim różnych zabezpieczeń przed kradzieżą, nie ma stać się ogrodem publicznym i rozpoznawalnym.
Dzisiaj na drzewkach mam zamiar zrobić niezbędne prace letnie, stąd też teraz uciekam już spać, zostawiając Was z aktualnym efektem, który w przyszłości z pewnością będzie się zmieniał 🙂
brawo, droga do szczecia jest wyboista bo wiedzie poprzez spelnianie marzen
Usłana kamieniami w przenośni i dosłownym znaczeniu 😁
Gratuluje, podziwiam, zazdroszczę i trzymam kciuki, aby ogród przyniósł Ci upragnione szczęście .
Dziękuję i wzajemnie 🙂