Osoba mistrza Kunio Kobayashi, jednego z największych współcześnie tworzących bonsaistów oraz jesienna wystawa drzewek przyciągnęła do Warszawy licznych entuzjastów sztuki bonsai. A to wszystko w miłych okolicznościach Warszawskiej Szkoły Bonsai p. Marka Gajdy.
Niestety ze względów prywatnych nie mogłem wziąć udziału w jednym z dwóch warsztatów z Mistrzem towarzyszących wydarzeniu. Wiem, że z pewnością było warto – może kiedyś okazja się powtórzy.
Demonstracja Mistrza
Udało mi się natomiast dołączyć w niedzielę na demonstrację, w czasie której Mistrz formował około 400-letniego jałowca pospolitego yamadori.
Po ponad 3 godzinach przycinania, drutowania i gięcia Mistrz uzyskał ciekawą kaskadową formę. Jak sam powiedział, musimy sobie wyobrazić to drzewo rosnące na smaganym wiatrem urwisku.
Muszę powiedzieć, że mistrz Kobayashi ujął mnie podejściem do wyzwania jakie stanowiło to drzewo. Nie był to jakiś „show”, ale skupiona praca nad drzewem. Na twarzy Mistrza widać było skupienie, proces myślowy, a także fizyczny wysiłek, jaki wkłada w formowanie. A ma już 68 lat.
Bardzo miłe było zaproszenie do zadawania pytań, które tłumaczone były przez tłumaczkę. Bardzo mi się podobało, że oyakata wyjaśnił swój zamysł i co chciał osiągnąć.
Drzewko bonsai potrzebuje tak naprawdę trzech rzeczy. Dwie z nich pochodzą z zewnątrz: to woda i słońce. Trzecia pochodzi z wnętrza: to nasza miłość do drzewa. Gdy zabraknie, któreś z nich nie stworzymy bonsai.
W ramach konkursu Mistrz wybrał również zwycięskie drzewko wystawy. Została nim sosna Marty i Jacka Pietrakiewiczów.
Zbiegiem okoliczności miałem okazję usłyszeć, co mówił Mistrz wybierając to drzewka. Powiedział, że najbardziej oddaje ducha japońskich bonsai. Myślę, że taki komplement zwycięzców jeszcze bardziej uskrzydli.
Podczas formowania nie robiłem wielu zdjęć, gdyż tym razem bardziej pracowałem kamerą. Z zebranego materiału mam nadzieję złożyć film (klik) pokazujący istotne fragmenty formowania, tak abyśmy jako początkujący mogli podpatrywać i uczyć się najlepszych.
To, na co aktualnie zwracam szczególną uwagę jest nie tylko forma drzewka i sposób rozwiązania jego problemu, ale również sposób ułożenia gałęzi.
Poniżej gałązka ułożona przez Mistrza Kobayashi:
Wydarzanie towarzyszące
Jako faceta z kobiecą półkulą mózgu 🙂 bardziej niż pokazy sztuki walk, podobał mi się japoński ceremoniał picia herbaty, prowadzony przez Stowarzyszenie Drogi Herbaty Urasenke, oraz taniec w wykonaniu Hana Umeda, warszawskiej performerki i instruktorki tańca japońskiego:
Postulat czy może marzenie 🙂
Podobnie jak przy wystawie we Wrocławiu, także i w tej relacji powtórzę pewien postulat: bardzo ciekawie dla mnie, jako początkującego, byłoby usłyszeć, jak w ramach wystawy omawiane jest wybrane drzewko (drzewka) i móc usłyszeć jego historię bezpośrednio od twórcy: skąd pochodził materiał, jak był formowany, prowadzony i pielęgnowany, jaka jest jego docelowa forma czy kolejne kroki rozwojowe.
Wiem, że do tej pory nie ma u nas takiego zwyczaju. Ale być może kiedyś, na jakieś przyszłej wystawie, będę mógł usłyszeć, jak polscy czy zagraniczni mistrzowie omawiają swoje drzewa, być może nawet wygrzebując z archiwum fotografii pierwsze zdjęcia materiału, od którego wychodzili 🙂
Natomiast nawet bez tego warto odwiedzać wszelkie wystawy, czy demonstracje. Z każdego takiego wydarzenia wraca się do domu z obserwacjami. Wraca się z doświadczeniem i energią do pracy nad swoimi drzewkami.
A na koniec…
Pamiątkowe zdjęcie z Mistrzem i jego małżonką 🙂
Drogi autorze,
Przez większość prezentacji zasłaniałeś plecami drzewo i mistrza ludziom na widowni. Rozumiem ze chciałeś uwiecznić WSZYSTKO na filmie, ale moim zdaniem należy mieć przy tym szacunek dla osób które siedzą na widowni (czyli miejscu przeznaczonym do oglądania pokazu) i chciałyby obejrzeć pokaz.
Pozdrawiam
Rafał
Jeżeli mimo starań, tak jak piszesz, przeszkadzałem, to pozostaje się uderzyć w pierś i przeprosić.