Czasami euforyczny stan szczęścia zależy od paru „gdyby”. I to także „gdyby” spoza świata bonsai. Bo jakby nie patrzeć, gdybym na święta nie dostał od Kamyka materiału na bonsai z kaliny koralowej, gdybym nie musiał jej zwracać, gdyby Świat Bonsai był położony więcej niż ok. 100km od Poznania, gdybym nie mógł urwać się dzisiaj z pracy, gdybym nie miał Caddy’ka, gdyby wreszcie Kamyk nie namówił mnie na „jeszcze to”, to bym pewnie nie pojechał do Góry i nie przywiózł dwóch pięknych materiałów na bonsai i paru gadżetów.
A tak dzięki paru „gdyby” do reszty drzewek w zimowym stanowisku dołączyły dzisiaj grab koreański i grab pospolity, drzewa w których liściach jestem zakochany nie bardziej niż w liściach mojego ukochanego buka. Czyż nie są piękne, takie nagie? 🙂 A to dopiero początek ich drogi. Już najbliższej wiosny wiele się dla nich zmieni 🙂
Jako że zaraz po nowym roku miałem zamiar zjawić się u rodziców, odcinąć z drzewka ogrodowego grubszą gałąź i zacząć ćwiczyć tworzenie martwego drewna przy pomocy kombinerek do jinów i dłuta, mój niesamowity Kamyk dołożył do koszyka:
Wnioski z wyprawy do Świata Bonsai w Górze:
- materiał na bonsai lepiej oglądać osobiście niż przez internet, aby zobaczyć wszystkie wady i zalety danego drzewka
- na wybór drzewek lepiej zarezerwować sobie więcej czasu licząc w godzinach
- przyjechać za dnia a nie pod zimowy wieczór 🙂
- oglądaj tak długo wszystkie drzewka aż w jednym (albo dwóch) się zakochasz
- liczyć na życzliwość i cierpliwość właściciela drzewka (panie Michale – serdecznie dziękuję 🙂
Tak, to były piękne święta 🙂 Kamyku, dziękuję ♥ ♥ ♥