Historia tego drzewka rozpoczęła się 4 lata temu od urwanej gałązki figowca, która umieszczona przez Kamę w butelce z wodą przejechała z nami całą Tajlandię, by ostatecznie ukorzenić się na kuchennym parapecie i ruszyć w drogę w kierunku bonsai.
Poniższe zdjęcia obrazują stan na około 3 tygodnie po pierwszym przycięciu i delikatnym zadrutowaniu. No i dzięki naszym kotom drzewko jest o kilka gałązek uboższe.
Używałeś jakiegoś ukorzeniacza?
Nie, po prostu gałązka siedziała w wodzie.