Parę słów o tym, jak niepowodzenie jednego planu, może skutkować poznaniem wspaniałych ludzi i nowym drzewkiem do kolekcji 🙂
Mijająca niedziela miała nam upłynąć na podziwianiu drzewek bonsai zgromadzonych na wystawie w Lipsku. Po śniadanku u siostry Kamy w Rzepinie, odpalamy auto i… koncert kolorowych kontrolek związanych z silnikiem i wszelkiej maści asystentami dość stanowczo oznajmia nam, że nic z tego nie będzie. Do tego auto nie chciało jechać szybciej niż 80 km/h…
Trudno, wracamy do Poznania – pomyśleliśmy. Aby nie tamować ruchu na krajowej 92, pojechaliśmy autostradą. Cały czas wkurzeni, że miało być tak fajnie w Lipsku, a tu nic. I nagle, jakimś zrządzaniem losu, Kama zauważa baner szkółki bonsai w Sulęcinie. Dzwonimy, mają otwarte! Więc zjeżdżamy i po chwili jesteśmy wśród mnóstwa fajnych materiałów i wspaniałych ludzi.
Jak się okazuje, z jednym z nich, Łukaszem, dosłownie przed parami dniami zgadaliśmy się na facebooku 🙂 Jakże fajnie było się zobaczyć i pogadać 🙂
Co nas w szczególności urzekło, to nie tylko olbrzymia liczba różnej maści materiałów na drzewka bonsai, nie tylko zaangażowanie Jacka, Mesay’a i Łukasza, ale przede wszystkim otwarta i przyjacielska atmosfera, okraszona zdaje się niekończącym się uśmiechem Oli 🙂
Muszę powiedzieć, że jest to chyba pierwsze miejsce, gdzie wśród drzewek i ludzi z nimi związanych poczułem się tak bardzo swojsko i bez skrępowania. I coś czuję, że nie będzie to ostatnie nasze spotkanie 🙂
A jałowiec czeka do jutra na pierwszą analizę, szkic i pracę 🙂 Już nie mogę się doczekać 🙂
Poniżej zobaczycie kilka zdjęć, autorstwa nieocenionej Kamy 😉